Zamiast organizować głupie śniadania dla pośredników, powinien skupić się na merytoryce i warsztacie swojej pracy.
Zaczęło się tak…
Pod koniec stycznia tego roku zadzwoniła do mnie klientka, której dokładnie rok wcześniej sprzedawaliśmy działkę graniczącą z jej domem. Sprzedaliśmy ją bardzo szybko za kwotę powyżej oczekiwanej.
Wtedy już coś wspomniała, o tym, że może będzie sprzedawała dom, w którym obecnie mieszka.
Dojrzała do tej decyzji o sprzedaży i zdecydowała się skorzystać z naszych usług.
Pojechaliśmy do niej, obejrzeliśmy dom, zobaczyliśmy dokumenty. Powiedzieliśmy, że należy do czasu sprzedaży nieruchomości wykreślić z księgi wieczystej służebność osobistą ustanowioną na jej rodziców. Tata nie żyje. Mama żyje, ale z racji na wiek i stan zdrowia nie rusza się z mieszkania (położonego kilkaset metrów od tego domu). Konieczna jest wizyta notariusza w miejscu zamieszkania mamy naszej Sprzedającej, by wziąć oświadczenie pozwalające na wpis do Księgi wieczystej. Pani sprzedająca zadeklarowała, że skontaktuje się ze znajomą notariuszką i to załatwi.
Ostatecznie zacząłem dzwonić po kancelariach notarialnych w poszukiwaniu Notariusza, który zechce pojechać do mieszkania i wziąć podpis na stosownym oświadczeniu. Nie było to proste zadanie, bo Notariusze wolą świadczyć swoje usługi w kancelarii i nie mają zbytnio chęci, ani czasu na jeżdżenie do miejsca zamieszkania klienta. W końcu znalazłem notariusza, który pojechał do mamy naszej klientki i przyjął oświadczenie.
Warunki współpracy.
Umowę pośrednictwa podpisaliśmy 29 stycznia.
Warunki sprzedaży, na jakie umówiliśmy się to kwota ofertowa 850 000 zł.
Naszym zadaniem była sprzedaż nieruchomości za możliwie najwyższą kwotę.
Ostateczny termin sprzedaży nie był określony, bo Właścicielka miała przeprowadzać się i zamieszkać z mamą w jej mieszkaniu, więc nie musieliśmy się spieszyć.
Zakres naszych działań został określony od analizy rynku po wydanie nieruchomości.
Nasze wynagrodzenie ustaliliśmy na kwotę odrobinę poniżej rynkowej i naszej standardowej, jaką mamy przyjętą w firmie od wielu lat o 0,69%. Z racji tego, że współpracujemy z tą klientką drugi raz.
Właścicielka na samej górze domu wynajmowała kawalerkę młodemu pracującemu człowiekowi. Poinformowaliśmy ją o tym, że będzie trzeba odpowiednio wcześniej dać wypowiedzenie umowy najmu najemcy i rozwiązać umowę najmu.
Zrobiliśmy robocze zdjęcia domu. Powiedzieliśmy, jak go przygotować do sesji zdjęciowej i umówiliśmy się na termin realizacji sesji fotograficznej i podpisania umowy pośrednictwa.
Ze zdjęciami musieliśmy trochę poczekać, bo albo był śnieg, albo roztopy.
W międzyczasie w głowie już miałem 2 klientów mogących być zainteresowanymi.
Projekt z canva
Zaczynamy sprzedaż.
Tydzień później podpisaliśmy umowę pośrednictwa, zrobiliśmy zdjęcia nieruchomości. Oferta była jeszcze w trybie off market. Już na tym etapie zadzwoniłem do potencjalnych zainteresowanych. Trafiłem. Byli zainteresowani, obejrzeli, przez 2 tygodnie rozmawiali w rodzinie i jednak nie zdecydowali się. Ale polecili swoich znajomych. Po obejrzeniu jednak nie byli zainteresowani.
Wypuściliśmy ofertę jako publiczna do biur nieruchomości i na jeden z portali ogłoszeniowych.
Zaczął dzwonić telefon. Mieliśmy kilka prezentacji domu.
Zebraliśmy 3 oferty zakupu. Wszystkie gotówkowe. 1 dużo poniżej oczekiwanej kwoty i 2 takie same bliskie oczekiwanej.
Negocjacje ceny trwały kilka dni i ostatecznie osiągnęliśmy cenę sprzedaży 860 000 zł.
Umówiliśmy się na podpisanie protokołu uzgodnień.
Kupujący został jeszcze raz poinformowany o najemcy i poprosił o możliwość spotkania się z nim i rozmowę o ewentualnym dalszym najmie tego mieszkania. Ostatecznie nie dogadali się i najemca zdecydował się wyprowadzić zgodnie z terminem wypowiedzenia do czasu przekazania nieruchomości.
W trakcie podpisywania protokołu uzgodnień wyszło z rozmowy, że kupujący dysponuje całą kwotą w gotówce, ale jeśli byłaby możliwość, to chętnie na część zaciągnąłby kredyt hipoteczny. Właścicielka nie miała nic przeciwko. Ustaliliśmy, że stronom najbardziej będzie odpowiadało wydanie domu do 1.05.2024 roku. Mieliśmy czas, bo nie było w planach kupowanie innego mieszkania, termin przeprowadzki mógł nastąpić w dowolnym czasie.
Przekazaliśmy Panu kontakt do doradcy finansowego.
Nie ma łatwych transakcji.
Po pierwszych rozmowach sprawa miała być prosta, ale… okazało się, że Pan kupujący nigdy nie brał kredytu, więc nie miał historii kredytowej, zatem bank wymagał kilku dodatkowych dokumentów, a to był dla nas dodatkowy czas. Bank np. zażądał nie tylko złożenia wniosku o wykreślenie, a faktycznego wykreślenia służebności osobistej. Więc pojechałem do sądu, złożyłem wniosek o przyspieszenie wykreślenia, bo normalnie to trwa ok. 3 miesięcy. Okazało się, że opłacając wniosek o wpis w Sądzie wieczysto-księgowym zapłaciłem 200 zł, a nie 400 zł, bo były wpisane 2 osoby, więc Sąd wezwał do dopłaty. To był mój błąd, że nie zwróciłem na to uwagi. To znów wszystko chwilę trwało.
Przyszły święta Wielkiej Nocy, potem majówka, a decyzji kredytowej nie ma. Będąc w stałym kontakcie ze sprzedającą, dowiedzieliśmy się, że jednak zdecydowała się na zakup małego mieszkania w okolicy obecnego zamieszkania jej mamy. Coś już oglądała, ale albo cena nieodpowiednia albo brakuje balkonu, czy piętro za wysokie, czy standard za niski. Zaczęła zatem oglądać w innych dzielnicach z innymi bezpośrednio i z Agentami nieruchomości. Chciała wiedzieć, kiedy będziemy mogli pisać umowę sprzedaży, żeby zaplanować datę zakupu. W związku z kredytem, 2 bankach czekaliśmy na ostateczną ofertę i po jej wyborze przez kupującego jeszcze chwilę na przygotowanie umowy i jej podpisanie.
Suma summarum zastał nas 20 maja, kiedy podpisaliśmy umowę przeniesienia własności.
Wydajemy nieruchomość.
Datę wydania nieruchomości określiliśmy na 12.06.2024 r.
Po sporządzeniu protokołów przekazania mediów, domu, działki, zrobieniu dokumentacji zdjęciowej nastąpił moment podsumowania transakcji i rozliczenia.
Zgodnie z umową pośrednictwa gromadzę dokumenty do transakcji, ale za zwrotem kosztów. Wypisałem wszystkie koszty dokumentów do transakcji, łącznie ponad 1000 zł.
Nagle słyszę, że Pani oczekuje, że zwrócę jej 1200 zł czynszu, jaki najemca płacił za maj, oraz pada pytanie ile dam rabatu za „moją opieszałość”. Dodatkowo Pani mówi, że „całe środowisko pośredników ze mnie się śmieje, bo zamiast organizować głupie śniadania dla pośredników, powinienem skupić się na merytoryce, etyce i warsztacie swojej pracy”. Klienta powiedziała, że jeśli nie zwrócę równowartości czynszu najemcy, to jej były mąż zadeklarował, że da jej prawnika i spotkamy się w sądzie.
Nie będę komentował zachowania pośredników, od których Pani musiała usłyszeć słowa krytyki pod moim adresem, ani zachowania mojej klientki.
Wczoraj wystawiłem fakturę z rabatem 5% i czekam 7 dni na uregulowanie płatności.
Wnioski myślę, że każdy może wyciągnąć sam z tej historii.
Szanujmy siebie i swoją pracę.